Tytuł może trochę mylący ze względu na ostatnie
święta, ale dziś będzie nie na temat naszych wspominek o
Ukochanych Zmarłych, lecz o tym jak technika kształtuje
naszą pamięć.
Inspiracja do tego wpisu był artykuł w Świecie
Nauki z października 2016 Adrianny Ciążeli pt. "Internet
wypiera ludzką pamięć" (Świat nauki 10/2016, s. 12).
Amerykańscy naukowcy udowodnili, że wraz z rozwojem Internetu coraz
częściej nie polegamy na naszej własnej pamięci, a korzystamy z
witanych zasobów np. Wikipedii. "Chwila, chwila"
pomyślałem " przecież ja to już gdzieś czytałem. Ba! teza
wyjętą wprost z mojej pracy licencjackiej sprzed 12 lat.".
Oczywiście w 2004 roku była to raczej śmiała ekstrapolacja myśli
zaczerpniętej z eseju Herberta Marshalla McLuhana "Galaktyka
Gutenberga" (McLuchan, E., Zingrone F. s. 140).
Kanadyjczyk ten znany jest przede wszystkim jako
teoretyk komunikacji i wpływu technologii na nią, twórca pojęcia
"Globalnej wioski", wraz z Alvinem Tofflerem i Danielem
Bell'em uznany za jednego z ojców teorii społeczeństwa
post-industrialnego. Jako filolog interesował się głównie
dziełami Jamesa Joyca.
McLuhan w swoim eseju przedstawił tezę, ze wraz z
rozwojem techniki, a dokładniej info-sfery, coraz więcej informacji
poświęcamy materialnym nośnikom - dla uproszczenia uznajmy świat
wirtualny za rodzaj materialnego nośnika- niż naszej własnej
pamięci.
Pierwszą rewolucją w przekazie informacji było wynalezienie mowy. Umożliwiała ona sprawne koordyowanie wysiłków grypy, przekazywanie informacji bierzących, jak i wiedzy potomnym.
Kultury pierwotne opierały się wyłącznie na przekazach
ustnych, ze względu na brak umiejętności pisma. Siła rzeczy cała
skumulowana wiedza społeczności musiała być zapamiętywana, to co
zostało zapomniane i w ten sposób nie przekazane następnemu
pokoleniu, można było uznać za stracone. Doskonały trening
pamięci, znacznie gorzej z rozpowszechnianiem wiedzy. Przekazania
zapamiętanych informacji w sposób słowny jest niestety nietrwałym
i mało efektywnym rodzajem przekazywania informacji, ze względu na
swój zasięg przede wszystkim. Poza tym pamięć pamięci nie równa.
Ulotną jest i ograniczoną. Nie można też pominąć ludzkiej,
całkowicie niezamierzonej, tendencji do zniekształcania
zapamiętanych informacji.
Na ratunek przyszedł wynalazek pisma.
Słowo pisane ma znacznie większy zasięg i trwałość niż ludzka
pamięć. Mam oczywiście na myśli wszelkie rodzaje notacji,
nie tylko znane współcześnie książki, ale również wszelkiego
rodzaju tablice kamienne/gliniane, zwoje, węzełki, piktogramy
itp. Zasięg? Dużo większy, wystarczy stworzyć wierną kopie lub
kilka i w drogę. Trwałość? Dostępna ilość duplikatów, owszem
podatna na celowe lub przypadkowe zniszczenie, diametralnie zwiększa
szanse na przetrwanie zawartej informacji. Problemem jest
konieczność, by odbiorca był w stanie odcyfrować zapis. W
dawniejszych czasach umiejętność niezbyt powszechna a i teraz w
wielu miejscach na świecie jest to niemożliwe.
Jak to się ma do naszego problemu zapamiętywania?
Otóż, możliwość utrwalenia informacji "zwalnia" nas z
konieczności jej zapamiętania. Nie ma takiej potrzeby, skoro możemy
w dowolnym momencie odnaleźć źródło i sobie odtworzyć to co nam
potrzebne. Też nie do końca. Musimy wszak pamiętać, lub
dowiedzieć się, w jakim tomiszczu szukać. Druga kwestia jest
przebicie się przez cały tekst, jeśli oczywiście wcześniej nie
zaznaczyliśmy sobie odpowiedniego miejsca. W późniejszych
czasach wprowadzono bardzo przydatne indeksy. Nadal sporo zachodu,
więc może lepiej zapamiętać? Owszem można i było to przez długi
czas praktykowane. Nie mniej zapis zawsze był bardziej trwały i
łatwiejszy do rozpowszechnienia i przekazania. Szczególnie, kiedy
europejczycy wprowadzili do użytku chiński wynalazek ruchomej
czcionki. Wprowadzenie tej technologii znacznie zwiększyło łatwość
kopiowania informacji i przekazów, poszerzając w ten sposób jej
zasięg. Iluminowane i przepisywane ręcznie manuskrypty są
oczywiście dziełem sztuki, niestety ich skopiowane jest niezwykle
czasochłonne i podatne na błędy kopisty. Ruchoma czcionka a
później matryce drukarskie znacznie zredukowały czas i
wysyłek potrzebny na wytworzenie nowej kopii, jak również
zmniejszyła prawdopodobieństwo błędu. Oczywiście jeśli do
matrycy nakładu zakradł się chochlik drukarski i pojawił się
błąd był on powielany we wszystkich kopiach. Materialna natura
takiej kopii znacznie utrudniała korektę, wymagała opublikowania
erraty. Oczywiście kolejne wydania umożliwiały skorygowane
właściwego tekstu.
Druk ugruntował z czasem swoja pozycje. Dystrybucja
informacji z czasem przestała się ograniczać do sfery
religijnej i naukowej. Druk umożliwił rozpowszechnianie treści
propagandowych, rozrywkowych, informacji na temat codziennych
wydarzeń. Jego relatywnie niska cena pozawalała na coraz szerszy
dostęp do wiedzy.
Na przełomie XIX i XX w. doszło do kolejnej
rewolucji w przekazie jaka był wynalazek kina. Utrwalone na
celuloidowej taśmie obrazy były znacznie bardziej czytelne i
łatwiejsze w odbiorze dla masowego odbiorcy. Potem ruchome obrazki
otrzymały dźwięk, a następnie kolor. Z czasem trafiły one pod
strzechy, w postaci telewizora, jeszcze bardziej umasawiając odbiór
informacji. McLuhan w swoim eseju postulował zaprzęgnięcie tego
wynalazku w celach edukacyjnych. Jak się wszytko rozwinęło, wiemy
doskonale.
W tym samym okresie swoj rozkwit przeżywało również radno, do ndnia dzisiejszego pozostające jednym z naczelnych mediów, choć i ono uległo z czasem cyfryzacji z zmianie formy.
Nie możemy oczywiście zapomnieć o pojawieniu się
kolejnej formy utrwalania wiedzy, jaką był fonograf.
Czas płynął, pojawiły się kolejne ułatwienia w
zapisie. W sferze audiowizualnej pojawiły się magnetowidy,
umożliwiające w domowych warunkach odtwarzanie dowolnej treści
zapisanej na kasecie magnetycznej. Sfera audio również powitała
ten nowy wynalazek, kasety powoli wypierały popularne dotychczas
płyty winylowe. Oczywiście nie do końca.
Informacja była coraz tańsza i bardziej dostępna.
Druk, telewizja, VHS powalała na jej znacznie większa kumulacje niż
do tej pory. Pamieć ludzka nigdy nie była w stanie przetworzyć
takiej ilości informacji. Jednak dostępność, zwalniała nas z
konieczności zapamiętywania coraz większej części danych.
bardziej pożądana stawała się umiejętność analizy i syntezy
danych, niż jej zapamiętania.
Największa jednak dotychczas rewolucją było
pojawienie się komputerów. Początki oczywiście były trudne,
olbrzymie maszyny, zajmujące całe pomieszczenia, były niezwykle
powolne jak na dzisiejsze standardy. Z czasem ulegały
miniaturyzacji, ich możliwości przechowywania i przetwarzania
danych coraz większe. Już w latach 60-tych XX wieku pojawił się
zalążek dzisiejszego Internetu. Wraz z nim filozofia
zdecentralizowanej sieci komputerowej, niezwykle odpornej na
uszkodzenia, trwalej i pojemnej.
Popularyzacja tego medium w latach 90-tych XX wieku,
stworzyła świat takim jak widzimy go dziś. Masowy i natychmiastowy
dostęp do skumulowanej wiedzy zmienił człowieka po raz kolejny.
Dziś wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarce by znaleźć
interesujące nas dane. Dostęp do wiedzy nigdy nie był tak łatwy.
W 2004 roku szerokopasmowy internet był już
faktem, laptopy coraz bardziej dostępne i popularne, istniał
nawet radiowy internet choć był wolny i wadliwy, podatny np.
podmuchy wiatru (nie żartuje, osobiście miałem takie problemy),
acz posiadanie w kieszeni małego urządzenia umożliwiającego
dowolny i nieograniczony dostęp do sieci i zawartych w niej
informacji (lub oglądania śmiesznych kotków), w tamtych czasach
nadal trącił science fiction. Dwanaście lat później dziwacznym
wydaje się nie posiadanie takiego urządzenia.
Co to powoduje? Otóż według wspomnianego na
początku artykułu, skoro dostęp do całości ludzkiej wiedzy mamy
na wyciągniecie ręki, mniej mamy ochotę i odczuwamy potrzebę
nauki i zapamiętywania. Nie dotyczy to jedynie wiedzy jako takiej,
ale również spraw codziennych, jak np. numery telefonów do rodziny
i znajomych. W efekcie smartfony i dostęp do Internetu stają się
dla ans coraz bardziej niezbędne. Stają integralną częścią nas.
Cytując McLuhana ”Człowiek, zwierzę wytwarzające narzędzia,
czy to w postaci mowy, pisma czy też radia, długo zajmował się
rozszerzaniem jednego lub więcej narządów zmysłów w taki sposób,
że doprowadził do zakłóceń w funkcjonowaniu wszystkich
pozostałych zmysłów i zdolności” (McLuchan, E., Zingrone F. s.
140).
W takiej sytuacji pamięć traci na znaczeniu, a
coraz bardziej wymagane są umiejętności wyszukiwania pożądanych
danych, ich rzetelnej, krytycznej analizy i syntezy. Jednocześnie
upośledzamy nasze własne zdolności poznawcze z zakresu pamięci.
Możliwe jest, że powoduje to osłabienie innych obszarów
kognitywnych, takich jak wspominana zdolność do krytyki i analizy.
Ogrom otaczających nas danych spowodował, że
zaczęliśmy się nimi dławić. Internet jest potężnym narzędziem,
jednak strasznie zaśmieconym. Dostępne w nim dane często nie
podlegają krytyce i zasadom naukowego dyskursu. To co stanowi
jedna z podwalin i zalet ogólnej sieci komputerowej, czyli jej
wolność i możliwość wypowiedzi każdego, jest tez jej największa
słabostką. Coraz szybszy rozwój techniki powoduje, że nie
jesteśmy w stanie jej sprawnie zasymilować do naszego życia.
Czyżby kolejny teoretyk, Toffler, miał racje i znajdujemy się w
stanie "technoszoku"?
Temat, mimo ilości czasu jaki mu poświęciłem jnadal jest niewyczerpany i nawet moim zdaniem potratowany nieco po łepkach. Jeśli jednak pojawi się zainteresowanie, mogę postarać się dogłebniej naswietlić wspomniane kwestie.
Adam
PS.
Niniejszy wpis w żadnym razie nie pretenduje do miana naukowego opracowania. Starałem się co prawda być jak najbardziej rzetelny, nadal jest to jednak tylko wpis na blogu.
Źródła:
McLuhan, Marshall. 1962. "Galaktyka Gutenbrega" w: McLuhan, Eric. Zigrone, Frank. 2001. "McLuhan: Wybór tekstów" , s.136-209. Prószyński i s-ka.
Ciężala, Ariadna. Świat nauki 10/2016. s. 12, "Internet wypiera ludzką pamięć".
0 komentarze:
Prześlij komentarz